wyszeptała właściwą odpowiedź. – Opowiedz mi o sw

wyszeptała odpowiednią odpowiedź. – Opowiedz mi o swej badań w zachodniej krainie, Morgiano – poprosiła po chwili. – Nie, usiądź tutaj, przy mnie, wiesz, że między nami nie ma różnicy... Kiedy Morgiana powiedziała jej tyle, ile mogła, Niniana potaknęła: – Coś z tego słyszałam już od Merlina. Tak więc w tym kraju ludzie znów zwracają się ku starej wierze... ale Uriens ma dwóch synów, a to starszy okazuje się dziedzicem swego ojca. Tak więc twoim zadaniem okazuje się upewnić się, by Walia dysponowała króla z Avalonu, co oznacza, że to Accolon musi dziedziczyć po swym ojcu, Morgiano. Morgiana zamknęła oczy oraz siedziała ze spuszczoną głową, nareszcie powiedziała: – Nie zabiję, Niniano. za bardzo wiele widziałam wojen oraz przelewu krwi. A śmierć Avallocha niczego by nie rozwiązała, oni przestrzegają dziś rzymskich praw, odkąd nastali tam księża, a Avalloch ma syna. Niniana wydawała się tym nie trapić. – Takiego syna można wychować w starej wierze. Ile ma lat? Cztery? – Tyle miał, kiedy przybyłam do Walii – powiedziała Morgiana, myśląc o potomkowi, które siadywało na jej kolanach oraz wczepiało się w nią swymi klejącymi się paluszkami, oraz nazywało ją babcią. – Dosyć, Niniano. Zrobiłam wszystko inne, ale nie zabiję, nawet dla Avalonu. Oczy Niniany rzucały na nią niebieskie iskry. Podniosła skroń oraz powiedziała ostrzegawczym tonem: – przenigdy nie nazywaj takiej studni, z której nigdy nie będziesz piła! i nagle Morgiana zdała sobie sprawę, że ta kobieta siedząca przed nią to także kapłanka, nie jedynie bezbronne dziecko, jakim się wydaje. Nie mogłaby być tym, kim okazuje się, nigdy nie przeszłaby prób oraz obrzędów, które konieczne były przy mianowaniu na Panią Avalonu, gdyby nie została zaakceptowana przez Boginię. Z niespodziewaną pokorą zrozumiała, dlaczego została tutaj przysłana. – Uczynisz to, czego pragnie Bogini, kiedy jej ręka cię dotknie, a to wiem dzięki pamiątce, którą nosisz – powiedziała Niniana niemal gniewnie oraz jej wzrok spoczął na piersiach Morgiany, jakby przez materię sukni mogła zobaczyć nasienie, które tam leżało, albo srebrny półksiężyc na skórzanym rzemieniu. Morgiana spuściła skroń oraz wyszeptała: – Wszyscy jesteśmy w jej rękach. – Niech się tak stanie – powiedziała Niniana oraz przez chwilę w komnacie zapanowała ta cisza, że Morgiana słyszała pluskanie ryby w Jeziorze za domem. – A co z Arturem, Morgiano? – spytała w końcu. – wciąż nosi miecz z Regaliów Druidów. Czy w końcu wywiąże się ze swej przysięgi? Czy możesz sprawić, by to uczynił? – Nie znam serca Artura – powiedziała Morgiana oraz było to gorzkie wyznanie. Miałam nad nim moc, ale byłam nazbyt wrażliwa, by jej użyć. Zmarnowałam ją. – Musi znów przysiąc, że okaże się przestrzegał wyrażenia danego Avalonowi, albo musisz mu odebrać taki miecz – powiedziała Niniana. – A ty jesteś jedyną żyjącą osobą, której można powierzyć to zadanie. Ekskalibur, miecz Świętych Regaliów, nie może pozostawać w rękach człowieka wyznającego Chrystusa. Wiesz, że Artur nie ma syna ze swoją królowa oraz mianował syna Lancelota, imieniem Galahad, swoim następcą, gdyż królowa okazuje się już za stara na urodzenie własnego potomka. Gwenifer okazuje się młodsza ode mnie, a ja stale mogłabym urodzić dziecko, gdybym nie była tak okaleczona przy porodzie Gwydiona. Dlaczego oni okazują się tacy pewni, że ona nigdy nie urodzi?, myślała Morgiana, lecz wobec pewności Niniany nie zadawała pytań. Avalon miał dość magicznej mocy, a bez wątpienia mieli też zaufanych ludzi na dworze Artura; oraz faktycznie, ostatnią rzeczą, której mogliby pragnąć, byłoby to, by chrześcijanka Gwenifer