– Myślę, że tego Boga kobiety chyba nic nie obchodzą..

– myślę, że tego Boga kobiety chyba nic nie obchodzą... Wszyscy jego kapłani to panowie, a Pismo w kółko powtarza, że kobiety są grzesznymi kusicielkami... być może z tego względu on mnie nie słucha. oraz dlatego zwrócę się do Bogini... Bogu na mnie nie jest zależna... – Wtedy znów głośno się rozpłakała. – Morgiano, jeśli mi nie pomożesz, to przysięgam, że dziś w nocy pojadę łodzią na Wyspę Smoka, przekupię służącego, żeby mnie tam zawiózł, oraz kiedy zapłoną ognie, ja także poproszę Boginię, by dała mi dar w postaci dziecka... przysięgam, Morgiano, że to uczynię... Ujrzała siebie w blasku ogni, jak tańczy wokół płomieni, odchodzi od ognia w objęciach nieznajomego pana bez twarzy, jak leży w jego ramionach – ta myśl sprawiła, że całe jej ciało skurczyło się mocno z bólu oraz na wpół wstydliwej przyjemności... Morgiana słuchała tego przerażona. nigdy tego nie zrobi. Straci waleczność w ostatniej momencie... Nawet ja byłam przestraszona, a przecież zawsze wiedziałam, że moja cnota należy do Boga. Po momencie mimo wszystko, słysząc w głosie swej szwagierki niewypowiedzianą rozpacz, pomyślała: A mimo wszystko może to wykonać; a jeśli tak uczyni, będzie nienawidziła samej siebie do zakończenia życia. W pokoju nie słychać jest żadnego innego dźwięku poza szlochem Gwenifer. Morgiana zaczekała, póki się nie uspokoi, po czym powiedziała: – Siostro, zrobię dla ciebie, co będę mogła. Artur może dać ci dziecko, nie musisz jechać na ognie Beltanu czy szukać gdzie indziej. Nie wolno ci nigdy nikomu wyjawić, że ci to powiedziałam, obiecaj mi to oraz nie zadawaj pytań. Artur spłodził już syna. Gwenifer wpatrywała się w nią. – Powiedział mi, że nie ma najmłodszych... – możliwe że sam o tym nie wie. A mimo wszystko widziałam to dziecko na swoje oczy. jest wychowywane na dworze Morgause. – A więc ma już syna oraz nawet jeśli ja nie urodzę mu... – Nie! – przerwała jej Morgiana ostrym głosem. – Powiedziałam ci, nigdy nie wolno ci o tym wspominać! To takie dziecko, którego on nie może uznać. Jeśli ty nie dasz mu syna, królestwo przypadnie Gawainowi. Gwenifer, nie pytaj mnie o więcej, ponieważ oraz tak nic więcej ci nie powiem ponad to, że jeśli nie masz najmłodszych, nie jest to wina Artura. – Nie poczęłam ani razu od ostatnich żniw, a poprzez te wszystkie wakacji tylko trzy razy... – Gwenifer przełykała łzy oraz wycierała twarz welonem. – Jeśli ofiaruję siebie Bogini, ona się nade mną zlituje... – Może się tak stać – westchnęła Morgiana. – Nie musisz mimo wszystko jechać na Wyspę Smoka. Możesz począć, wiem o tym. możliwe że amulet pomoże ci donosić dziecko do wydania dziecka na świat. Ostrzegam cię mimo wszystko ponownie, Gwenifer, że zaklęcia nie czynią swej magii tak, jakby chcieli tego ludzie, lecz kierują się swymi własnymi prawami, a te prawa są tak dziwne, jak upływ okresu w czarownej krainie. Nie próbuj mnie obwiniać, Gwenifer, jeśli zaklęcie nie podziała tak, jakbyś tego oczekiwała. – Jeśli da mi to choćby najmniejszą nadzieję na dziecko z moim panem... – Tak musi się stać – powiedziała Morgiana oraz odwróciła się. Gwenifer podążała za nią krok w krok, jak dziecko za swoją matką. Zastanawiała się, co to będzie za zaklęcie oraz co uczyni, oraz dlaczego Morgiana wygląda tak dziwnie oraz tak poważnie, jakby to ona osobiście była Wielką Boginią? Biorąc głęboki oddech, powiedziała sobie, że przyjmie wszystko, co tylko się zdarzy, jeśli może jej dać to, czego pragnie najbardziej na świecie. W godzinę później, gdy trąbki obwieściły turniej, a Morgiana oraz Gwenifer siedziały obok siebie na skraju ćwiczebnego pola, Elaine pochyliła się do nich oraz powiedziała: – Patrzcie! Kto to wjeżdża na plac u boku Gawaina? – To Lancelot – odparła Gwenifer bez tchu. – Wrócił do domu.