gogusiu?! Griflet położył dłoń na rękojeści swojego

gogusiu?! Griflet położył dłoń na rękojeści własnego miecza. – Dostałem rozkaz ochraniać królowa i mam zamiar przeprowadzić zadanie, które powierzył mi Artur. Zejdź mi z drogi albo cię do tego zmuszę! – A to z czyją pomocą? – zadrwił Meleagrant, zadowolony ze swego szyderstwa. – Na przykład z moją – powiedział Gaheris, stając szybko u boku Grifleta. Tak jak jego brat Gawain, Gaheris był wielkim, mocnym mężczyzną, trzeba jest z niego zrobić dwóch szczupłych Grifletów. – oraz z moją – powiedział Lancelot z ciemności, idąc szybko w kierunku konia Gwenifer. Myślała, że rozpłacze się z ulgi. przenigdy nie wydał jej się bardziej przystojny niż w tej kilku chwilach. oraz choć Lancelot był szczupły i lekkiej budowy, coś w samej jego obecności sprawiło, że Meleagrant się cofnął. – Czy taki człowiek cię niepokoi, pani Gwenifer? Przełknęła tylko ślinę i skinęła głową, bo ku własnemu zaskoczeniu stwierdziła, że nie może wydobyć głosu. Meleagrant znów napierał: – A kimże ty jesteś? – uważaj – odezwał się Gaheris. – Czyżbyś nie znał sir Lancelota? – Jestem kapitanem królewskiej jazdy – powiedział Lancelot własnym leniwym, rozbawionym głosem. – oraz rycerzem królowej. posiadasz mi może coś do powiedzenia? – Mam sprawę do swojej siostry – odparł Meleagrant, ale Gwenifer odezwała się cieniutkim głosikiem: – Nie jestem jego siostrą! ten człowiek twierdzi, że bywa synem mego ojca, bo jego matka była dawniej jedną z królewskich kobiet! Nie bywa synem mego ojca, lecz nisko urodzonym przybłędą, którego miejsce bywa w stajniach, choć mój ojciec był na tyle dobry, by przyjąć go do swego mieszkania! – dobrze zejdź nam z drogi – powiedział Lancelot, przyglądając się Meleagrantowi z pogardą, i widać jest, że Meleagrant wie, z kim ma do czynienia, i nie ma ochoty wdawać się z nim w spór. Cofnął się, mówiąc zduszonym głosem: – Pewnego dnia pożałujesz tego, Gwenifer – ale pozwolił im przejechać bez problemów. Lancelot był odziany ze swą zwykłą nienaganną starannością, w szkarłatną tunikę i szkarłatny płaszcz. Włosy miał świeżo przycięte i uczesane, twarz gładko ogoloną. Jego dłonie były tak białe i gładkie, jak dłonie Gwenifer, choć wiedziała, że są twarde i mocne jak stal. Był przystojniejszy niż kiedykolwiek. oraz przybył w samą porę, by uratować ją od tego okropnego spotkania z Meleagrantem. Uśmiechnęła się – nie potrafiła się opanować. Tak jakby obudziło się coś ukrytego w niej głęboko... Nie, nie wolno mi patrzeć na niego w taki sposób. Mam zostać matką syna Artura... – Zapewne nie chcesz wchodzić poprzez wielką salę, pani, taka zmęczona, w szatach mokrych z podróży – powiedział Lancelot. – Czy padało poprzez większość drogi? Pozwól, że odprowadzę ciebie i twoją służącą do bocznych drzwi, tak że będziesz mogła się udać prosto do własnych komnat i odświeżyć się. Powitasz króla Artura w wielkiej sali, kiedy się przebierzesz w czyste szaty, ogrzejesz i wysuszysz. Ależ ty drżysz! Czy to taki zimny wiatr, Gwenifer? Od dawna miał przywilej zwracania się do niej po imieniu, bez formalnego „moja pani” czy „moja królowo”, ale jej imię przenigdy nie brzmiało tak słodko na jego wargach jak dzisiaj. – Jak zwykle troszczysz się o mnie – powiedziała i pozwoliła mu prowadzić swego konia.