– Co to ma znaczyć, Gorloisie? – To znaczy, że rzuci
– Co to ma znaczyć, Gorloisie? – To znaczy, że rzuciłem moją przysięgę Utherowi w twarz oraz powiedziałem mu to, co powinienem był powiedzieć natychmiast. Tak więc jesteśmy wrogami. Jadę obecnie do Kornwalii zorganizować obronę zachodu zapobiegający Saksonom oraz Irlandczykom, gdyby tam przyszli. Powiedziałem mu, że jeśli spróbuje przywieść swoje wojsko na moje ziemie, powieszę go jak przestępcę, którym okazuje się, na 1 lepszym drzewie. Patrzyła na niego chwilę, ostatecznie się odezwała. – Jesteś szalony, mój mężu. Ludzie z Kornwalii sami nie utrzymają zachodnich ziem, jeśli nadejdą zbrojni Saksoni. Ambrozjusz to wiedział, Merlin o tym wie, Boże, nawet ja to wiem, choć jestem tylko kobieta zajmującą się domem! Czy w jednej kilku chwilach złości, ze względu jakiejś szalonej kłótni z Utherem spowodowanej twoją własną ślepą zazdrością, chcesz zburzyć wszystko, czemu Ambrozjusz zadedykował całe życie oraz o co walczył poprzez ostatnie dekady? – dość się troszczysz o Uthera! – Troszczyłabym się o samego wodza Saksonów, gdyby stracił najpotężniejszego poplecznika w bezpodstawnej kłótni! Na Bogów, Gorloisie, dla naszego własnego życia oraz życia tych wszystkich ludzi, którzy będą szukali twej pomocy, gdy nadejdą Saksoni, błagam cię, zażegnaj taki spór z Utherem oraz nie zrywaj przymierza w taki sposób! Lot już odjechał! Jeśli odjedziesz oraz ty, nie powinno nikogo poza oddziałami paktu oraz kilkoma pomniejszymi królami, by u jego boku bronić Brytanii! – Potrząsała głową w rozpaczy. – Obym tak rzuciła się ze skał w Tintagel, zanim wcale przyjechałam do Londinium! Przysięgnę, na co tylko chcesz, że jedyne, co zrobiłam, to dotknęłam ust Uthera Pendragona! Czy ze względu kobiety zerwiesz przymierze, dla którego umarł Ambrozjusz? Gorlois spojrzał na nią groźnie. – Gdyby nawet Uther nigdy na ciebie nie spojrzał, moja pani, to by być w zgodzie z własnym sumieniem, nie powinienem iść za człowiekiem tak rozpustnym, takim złym chrześcijaninem. Wcale nie ufam Lotowi, ale obecnie wiem, że Utherowi winienem ufać dodatkowo mniej. Od początku powinienem był słuchać głosu sumienia, a wtedy nigdy bym się nie zgodził, by go popierać. Włóż moje szaty do wolnych juków. Posłałem już po konie oraz naszych zbrojnych ludzi. Patrzyła na jego niewzruszoną twarz, wiedząc, że jeśli zaprotestuje, on znowu ją uderzy. W milczeniu, opanowując złość, usłuchała. Była w pułapce, nie mogła uciec. Dopóki Gorlois miał jej córeczkę w Tintagel, nie mogła nawet schronić się u swojej siostry na Świętej Wyspie. Układała stale w juki poskładane koszule oraz tuniki, kiedy usłyszała bijące na trwogę dzwony. – Zostań tutaj! – rzucił krótko Gorlois oraz pospiesznie wyszedł z mieszkania. Igriana ze złością pobiegła za nim, ale drogę zagrodził jej osiłkowaty strażnik, jeden z ludzi Gorloisa, którego wcześniej nigdy nie widziała. Zastawił swą piką w poprzek wyjściowe drzwi, uniemożliwiając jej przejście poprzez próg. Miał tak silny kornwalijski akcent, że ledwo mogła rozróżnić wyrażenia, ale zrozumiała, iż diuk Gorlois rozkazał, by dopilnowano, by jego pani była bezpieczna w środku, a on miał rozkaz wybudować. Szarpanie się z tym człowiekiem byłoby poniżej jej honoru, poza tym podejrzewała, że jeśli nawet by spróbowała, to po prostu wniósłby ją z powrotem jak worek mięsa. ostatecznie westchnęła oraz wróciła do środka, by dokończyć pakowanie. Z ulicy dochodziły ją krzyki oraz zamieszanie, odgłosy biegnących ludzi, bijące w pobliskim kościele dzwony, choć nie była to godzina mszy. Raz usłyszała ścinające się miecze oraz zastanawiała się, czy to nie Saksoni dostali się do miasta. To byłby rzeczywiście wspaniały moment na atak – bynajmniej kiedy wszyscy dowódcy Ambrozjusza byli ze sobą skłóceni! Cóż, to by jej rozwiązało jeden problem, ale co by się